Sami w Eterze - Olivia Blake Recenzja 

Autor: Olivia Blake
Tytuł oryginału: Alone With You in the Eter
Tytuł: Sami w Eterze
Wydawnictwo: Muza
Data wydania:2023.04.26
Ilość stron: 320
Ocena: 1/10












                        Opis:

Pewnego dnia dwoje ludzi wpada na siebie w zbrojowni Instytutu Sztuki w Chicago. On jest doktorantem, który próbuje okiełznać destrukcyjne myśli dzięki kompulsywnym kalkulacjom dotyczącym podróży w czasie. Ona - fałszerką dzieł sztuki cierpiącą na chorobę afektywną dwubiegunową, która wyrokiem sądu została skierowana na przymusową psychoterapię. Ich znajomość nic w kwestii tych zaburzeń nie zmienia.

Jednak cała reszta, dzięki spotkaniu, staje się inna.

Aldo Damiani i Charlotte Regan - oboje obdarzeni obsesyjnymi, ekscentrycznymi osobowościami - od pierwszej chwili walczą o to, by ze sobą nie być. Im mocniej bowiem zakochują się w sobie (on, aspołeczny teoretyk, cierpiący na depresję kliniczną; ona, kompulsywna kłamczucha z aktami autosabotażu na koncie), tym bardziej niepokojąca staje się ich wzajemna zależność.

 

„Olivie Blake ma zdumiewający talent”

- Chloe Gong, autorka dylogii These Violent Delights









                          Charlotte to fałszerka dzieł sztuki, która cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, na dodatek sąd skierował ją na przymusową psychoterapię...
„— Tyle , że nie mam żadnych prac. Od wieków nic nie tworzyłam. Od lat”.
Główna bohaterka nieszczególnie była typem bohaterki, którą bym polubiła. Kiedy czytałam Sami w Eterze, powiem wam szczerze, że jej postać została wykreowana dość powierzchnie, iż nie zauważyłam, żeby 
miała znaczący wpływ na przebieg historii.
                                 Aldo to doktorant, który walczy ze swoimi demonami, dzięki pomocy natrętnym planowaniu podróży w czasie. Pan Damiani swoją postawą niczym nie zwrócił mojej uwagi, wręcz przeciwnie. Od pierwszych stron do samego końca nie zwrócił zbytnio mojej uwagi, bo praktycznie rzecz biorąc, nie miał charakteru, a szkoda, bo czas z lekturą nie byłby taki nużący.
                               „Modlitwa się skończyła.

                                    Nie wyrwał jej dłoni”.
Oboje wpadają na siebie w jednym i tym samym miejscu. Ich relacja między nimi nic nie zmienia, a jednak zaczynają, coś do siebie czuć, i to ogromną siłą...
Od chwili kiedy zobaczyli się po raz pierwszy, przyciągają się, jak dwa magnesy, które nie mogą bez siebie żyć. Miłość i rozum nie idą razem w parze, natomiast osobiście nie czułam tych wszystkich emocji związanych z ich wielkim uczuciem. Od pierwszych stron wiało nudą, liczyłam, że się wciągnę, lecz niestety przejechałam się na tej historii. Fabuła i pomysł na historię w sam sobie nie był zły, ale do mnie totalnie nie trafiła, bo w ogóle miałam wrażenie, że czytam suche strony. Albowiem wiem, że ta książka zawiera w sobie trudne tematy i triggers warning, który miejcie na uwadze. Mam nadzieję, że jakieś grono osób sięgnie po tę książkę i się nie zawiedzie. 




Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Muza. 

Komentarze

Popularne posty