Wszystkie nasze chwile- Karen Hattrup Recenzja
Autor: Karen Hattrup
Tytuł: Wszystkie nasze chwile
Tytuł oryginału: Our Year in Love and Parties
Wydawnictwo: Chilli Books
Data wydania: 2021.06.30
Ilość stron: 400
Ocena: 5/10
Opis:
Cztery noce, by znaleźć miłość. Rok, by zmienić wszystko.
Tucker:
To było nasze ostatnie spotkanie. Całe lato spędziliśmy razem. Choć wiedziałem, że Suzanne tylko się mną bawiła, to jednak ciężko mi było pogodzić się z tym, że wyjeżdża na zawsze. I jeszcze mój ojciec. Dlaczego musiał wrócić akurat teraz? Impreza na zakończenie lata miała być odskocznią, a wszystko jeszcze bardziej skomplikowała. Skąd miałem wiedzieć, że będzie tam Erika? I że odtąd nie będę mógł przestać o niej myśleć?
Erika:
Imprezy to ostatnie, na co miałam ochotę. Od tamtego strasznego lata, kiedy chciałam zapłakać się na śmierć, wolałam spędzać wieczory w towarzystwie książek i Marissy, mojej najlepszej przyjaciółki. Tym razem jednak dałam się wyciągnąć. Tucker miał być moją ostatnią szansą na pełny reset, nowy początek. Nie wpadłam tylko na to, że sama poczuję więcej, niż bym chciała.
"Czuła historia dwojga młodych ludzi: razem i każdego z osobna. Porywająca i zapadająca w serce."
Booklist
Pierwsze spotkanie z Karen Hattrup wypadło nie szczególnie.
Tücker, nastolatek. Nie miał „kolorowego dzieciństwa”.
Jego ojciec traktował go źle, co uważam, że jest okrutne, bo, jak można, tak traktować własnego syna. Bohater w mojej opinii
był za mało wykreowany, bo nie potrafiłam wejść w jego osobę.
„- Tata nigdy mnie nie lubił, nawet gdy byłem dzieckiem. Odkąd pamiętam, nazywał mnie, no wiesz... ciotą”.
Naprawdę mu współczułam.
Według mnie był za mało wykreowany, trochę bez wyrazu.
Erika, studentka. Nie miała idealnego obrazu rodziny, co nigdy nie jest łatwe i wiem to z własnego doświadczenia. Jakiś czas temu przeżyła coś okrutnego i druzgocącego, bo odtąd woli spędzać czas ze swoją najlepszą przyjaciółką Marissą i czytać książki czego w sumie się jej nie dziwię i ją rozumiem, bo na jej miejscu również nie miała ochoty spędzać czasu z dużą grupą ludzi.
„Tylko mama i Marissa naprawdę przy niej były w tym najmroczniejszym okresie. Nikt poza nimi nie miał bladego pojęcia, co przeżywała, gdy zawalił się jej świat, gdy dręczyła ją myśl, że to wszystko jej wina, a powtarzanie sobie, że nie zrobiła nic złego, nie przynosiło ulgi”.
Bohaterka była trochę za mało stworzona przez autorkę.
„Czuła historia dwojga młodych ludzi: razem i każdego z osobna. Porywająca i zapadająca w serce”.
A jak było według mnie?
Historia była poniekąd wzruszająca, ale nie aż tak. Doznania były przeciętne i szczerze nie zapadła mi jakoś w sercu. Spodziewałam się czegoś lepszego...
Nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Czytało mi się szybko. Natomiast nie będę o niej jakoś szczególnie rozmyślać. Dla mnie była to historia na raz.
Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Chilli Books.
Komentarze
Prześlij komentarz