Oto ciało moje -  Aleksandra Pakieła Recenzja 

Autor: Aleksandra Pakieła 
Tytuł: Oto moje ciało 
Wydawnictwo: ArtRage
Data wydania: 2022.06.01
Ilość stron: 140
Ocena: 7/10 













                            Opis:


„Oto ciało moje” to książka, która została napisana ciałem, przy ciele, wobec ciała, w obronie ciała. Jest biografią jego wzrastania, umęczenia i – wreszcie – także uzdrawiania. To poemat z bebechów i najintymniejszy dziennik, kameralne sprawozdanie z drogi przez mękę. Ola Pakieła pisze subtelnie i mocno zarazem. Wyzwala temat zaburzeń odżywiania ze stygmy wstydu. Bo „ciałopozytywność” czy „akceptacja” to nie modne hasła - to ciężka praca nad tym, żeby wyzwolić ciało. Czyli siebie.

 Karolina Sulej

 

Debiut Aleksandry Pakieły jest powieścią o zaburzeniach odżywiania i wpływie rodziny, religii, szkoły i rówieśników na postrzeganie przez kobietę jej własnego ciała.

 

To do głębi prawdziwa, naturalistycznie, często reportersko przeprowadzona relacja sięgająca do dzieciństwa i lat dojrzewania.

 

Wspominając i próbując dystansować się do cierpień i kompleksów wyrosłych z przeszłości, bohaterka usiłuje odszukać źródło głębokich, wciąż dających o sobie znać ran. Przy okazji tej wiwisekcji odkrywa jednak coś ważniejszego – ścieżkę do odzyskania własnej wrażliwości i siłę, by tej wrażliwości coraz odważniej bronić.

 

„Oto ciało moje” z wyczuciem balansuje między sensualną emocjonalnością a brutalnie szczerymi opisami trwania w bulimii oraz kolejnych, z trudem osiąganych, zwycięstw nad chorobą. To więc książka o dyscyplinie i o rozpaczy braku kontroli, o uldze którą przynosi ból, i o ohydzie niekontrolowanego jedzenia. A także o tym, że kobiece ciało poddane tresurze cudzych ambicji, ideologii i kulturowych wzorców, bardzo łatwo może zamienić się w więzienie.






   „Z bu­li­mii nigdy się nie wy­cho­dzi tak na­praw­dę. Po­wie­dzia­ła mi tak kie­dyś jedna z psy­cho­te­ra­peu­tek. Przy­po­mi­nam sobie jej słowa przy­naj­mniej raz w mie­sią­cu”.
                                        Aleksandra Pakieła przestawia w swojej książce swoją historię od dzieciństwa, przez okres dojrzewania aż do teraz. Autorka przekazuje nam swoje troski, kompleksy, które nosiła w sobie wiele lat, bo powiedzmy sobie szczerze, urazy wobec siebie nie pojawiają się same, tylko są nabywane przez osoby w naszym życiu i według mnie nie pozytywnie wręcz odwrotnie... Zastanawiam się, czy ludzie nie zastanawiają się, że mówienie komuś, że jest gruba/y albo zakazu przyjemności przez rodziców w ważnym dla siebie dniu tylko dlatego, że to święto kościelne nie zdają sobie sprawy, że krzywdzą w ten sposób swoich bliskich???
„Żar­łam więc głów­nie w domu, ale też – ku ucie­sze zgro­ma­dzo­nych – żar­łam pod­czas uro­czy­sto­ści ro­dzin­nych i świąt. Po­dwój­ne do­kład­ki, ta­lerz ciast na deser. Wszy­scy się cie­szy­li, bo taka chuda je­steś, Na­ta­lia, do­brze, że wresz­cie za­czę­łaś jeść, prze­cież zaraz po­rwał­by cię wiatr, a na pewno nie po­rwał­by cię żaden męż­czy­zna, facet nie pies, na kości nie leci, ko­cha­ne­go ciał­ka nigdy za wiele”.  
I nie, tego się nie zapomina, to się pamięta...  
                  Ponadto znowu widzę brak edukacji seksualnej w polskich szkołach, w tym przypadku katolickiej, która powinna być porządnie wprowadzona do systemu edukacji i prowadzona przez specjalistów zamiast tego nadal widzę, że jest tak ja, kiedy byłam uczennicą. Chłopcy powinni wiedzieć, jak się zachowywać, czego nie powinni robić, wręcz nie mogą, a nauczyciele nie robią nic, nie mówiąc już o wychowaniu w rodzinie...
„Ma­stur­ba­cja po­wo­du­je trą­dzik i śle­po­tę.

Pewna dziew­czyn­ka zo­sta­ła świę­tą, bo myła sobie lewą część klat­ki pier­sio­wej me­ta­lo­wą gąbką, chcąc wy­czy­ścić serce dla Je­zu­sa. I umar­ła.

W mał­żeń­stwie naj­lep­szą me­to­dą na za­bez­pie­cze­nie się przed ciążą jest ka­len­da­rzyk mał­żeń­ski.

Dziew­czyn­ki po­win­ny dbać o to, by być dzie­wi­ca­mi do ślubu, bo ina­czej mąż nie bę­dzie ich sza­no­wał”.
Dodam jeszcze od siebie „Co jeśli mężczyzna nie jest prawiczkiem? To żona też nie będzie go szanować?”
                                    I na koniec dodam coś od siebie. Zawsze chciałam mieć płaski brzuch, schudnąć, ale za bardzo mi się to nie udało. Na dodatek na własnej skórze usłyszałam coś takiego„jesteś gruba”. Mało tego w gimnazjum doświadczyłam klasycznego przypadek molestowania, inaczej „końskie zaloty”.
                     Cieszę się, że Ola podzieliła się swoimi wspomnieniami w swojej biografii i zdaję sobie sprawę, że na pewno nie jest to łatwe. Wszyscy musimy pokochać siebie, swoje ciała i oczywiście można zmienić swoje ciało odnośnie trybu życia i wagi, ale każdy musi tego chcieć i nie jest to łatwe, jeśli chodzi o efekty, każdy ma inny metabolizm ltd. Nie chcę tu nikogo obrażać. Zaznaczam, że by nie było później...




Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Artage. 

Komentarze

Popularne posty