Orlando - Virginia Woolf Recenzja 

Autor: Virginia Woolf
Tytuł oryginału: Orlando 
Tytuł: Orlando
Wydawnictwo: Literackie 
Data wydania: 25.01.2023
Ilość stron: 240
Ocena: 3/10 




















                            Opis:

„Och nie, mam już po dziurki w nosie mego obecnego «ja». Chcę innego”.

Nowa polska edycja powieści Orlando Virginii Woolf poprzedzona wstępem Doroty Kotas.

Wiecznie młody Orlando pewnego dnia budzi się jako piękna kobieta.

Błyskotliwa i pełna humoru powieść rozpoczęta jako „żart” oraz „pisarskie wakacje” okazała się jednym z najważniejszych tekstów ruchu feministycznego. To hymn ku wewnętrznej wolności kobiety i jej twórczej ekspresji. Wydanie książki – w 1928 roku – zbiegło się z przyznaniem Brytyjkom pełni praw wyborczych. Kwestionując stereotypy związane z płcią, Orlando w ożywczy sposób zapowiada wyobrażenia queerowej tożsamości XXI wieku. Virginia Woolf zadedykowała powieść biseksualnej poetce i pisarce Vicie Sackville-West, z którą pozostawała w romantycznej relacji. Z tej racji mówi się, że jest to „najdłuższy i najbardziej czarujący list miłosny w literaturze”.

„Najdobitniejsze dzieło Virginii Woolf i jedna z najbardziej niezwykłych powieści naszych czasów”. Jorge Luis Borges










                                Wiecznie młody Orlando budzi się pewnego dnia, jako kobieta. Żart przemienia się w najgłośniejszy głos w ruchu feministycznym. To hymn dla kobiet, który kibicuje im ku wolności. Autorka w swojej powieści przedstawia swoją relację swojej biseksualnej partnerce, z którą łączyła ją romantyczna relacja. To miał być bardzo czarująco-queerowej list miłosny w literaturze. A jak to wyglądało, to z mojej perspektywy? Właśnie dochodzimy do tego...
„Po­twór bez serca!!! Miała czel­ność spla­mić ho­nor na­szej sła­bej płci!!!”
                        Przyznaję, że wyczekiwałam na tę książkę, ale niestety się zawiodłam. Powieść, którą zadedykowała swojej ukochanej nie za bardzo mi przypadła do gustu...
„– Mo­żesz przy­siąc, że nie je­steś męż­czy­zną? – py­tał nie­spo­koj­nie, a ona wtó­ro­wała mu:

– Czy to moż­liwe, że nie je­steś ko­bietą? – Trze­ba więc było bez dal­szej zwło­ki pod­dać rzecz eg­za­mi­nowi. Oboje zdu­miała ry­chłość, z jaką za­pa­łali ku so­bie sym­pa­tią, dla oboj­ga było ta­kim ob­ja­wie­niem, że ko­bieta może do­rów­nać męż­czyź­nie wy­ro­zu­mia­ło­ścią i swo­bodą ję­zyka, a męż­czy­zna do­rów­nać ko­bie­cie ory­gi­nal­no­ścią i sub­tel­no­ścią, iż po pro­stu mu­sieli na­tych­miast pod­dać rzecz eg­za­mi­nowi”.
Osobiście uważam, że iż tak naprawdę nie wyczułam tu wielkich uniesień Virginii Woolf w stosunku do swojej towarzyszki życia, bo zamiast tego czytałam suche strony, gdzie totalnie nie było rozwoju akcji ani wydarzeń.
Nie widziałam za dużo tego feminizmu, aczkolwiek dostrzegałam jakieś oznaki kobiet wyzwolonych i tożsamości queerowej oraz jej charakterystyki. Natomiast, żałuję, że nie zostały bardziej wykreowane, jak również przedstawione, jako, coś zupełnie normalnego i otwartego dla współczesnego świata.





Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Literackiemu. 

Komentarze

Popularne posty