Nigdy do Końca - Edward Undeehill Recenzja

Autor: Edward Undeehill
Tytuł oryginału: Always The Almost
Tytuł: Nigdy do Końca
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 13.06.2023
Ilość stron: 384
Ocena: 4/10












                           Opis:

Jesteś dość dobry.
Jesteś wart szczęścia.
Jesteś do końca.
Zawsze i wszędzie.

Szesnastoletni Miles niedawno postawił wszystko na jedną kartę i dokonał coming outu jako trans chłopak. W Nowy Rok budzi się z dwoma wielkimi postanowieniami: 1. odzyskać swojego eks-chłopaka, gwiazdę drużyny sportowej Shane’a McIntyre’a; oraz 2. pokonać pewnego idiotę w największym konkursie pianistycznym na całym Środkowym Zachodzie. Ich zrealizowanie nie jest jednak takie proste, jak mu się wydaje – Shane nie akceptuje jego prawdziwej tożsamości, a on sam rozpoczyna kształcenie pod okiem nowej, przerażającej nauczycielki muzyki, która twierdzi, że gra „jakby nie wiedział, kim naprawdę jest”. Cokolwiek to znaczy.
Tymczasem w mieście pojawia się nowy chłopak. Eric Mendez jest dumny ze swojej queerowości i jako początkujący rysownik tworzący powieści graficzne potrafi docenić pasję artystyczną Milesa. Chłopcy postanawiają połączyć siły, by zdobyć zaproszenie na ekskluzywną walentynkową imprezę dla par. W tym celu muszą jednak przekonać wszystkich, że są razem. Problem w tym, że żaden z nich nie chce, by ta relacja skończyła się po jednym przyjęciu…
Czy Miles podoła najważniejszemu zadaniu w życiu: uświadomieniu sobie, że wcale nie jest kimś „nie do końca” – nie do końca chłopakiem, nie do końca pianistą, nie do końca wymarzonym partnerem? A przede wszystkim – nie do końca sobą…?

Edward Underhill dorastał na przedmieściach Wisconsin, gdzie, odcięty od świata, wymyślał sobie kolejne przygody. Naukę grania na wiolonczeli rozpoczął w wieku pięciu lat, a niedługo potem napisał swoje pierwsze opowiadanie. Ukończył kompozycję muzyczną w Oberlin Conservatory i tworzenie muzyki filmowej na Uniwersytecie Nowojorskim. Po kilku latach spędzonych w Wielkim Jabłku razem ze swoim partnerem i ich kotem przeprowadził się do Kalifornii. Czas wolny od tworzenia muzyki i opowieści spędza na dbaniu o rośliny. Uwielbia pisać queerowe historie, w które wplata swoje doświadczenie jako trans mężczyzny. „Nigdy do końca” to jego książkowy debiut.









                   „Osoby queer i transpłciowe mają w życiu wiele problemów: szereg wymierzonych przeciwko nim ustaw, stale ros­nąca lista zakazanych książek, internetowe trolle, felietony sugerujące, że nasza tożsamość wynika z obecnych trendów (ratunku!)”.
Na sam początek zacytowałam słowa z posłowia oraz zaznaczam, że w ta książka zawiera w sobie triggers warning, więc proszę, miejcie to na uwadze i czytajcie z rozwagą.
                „Za małe na Prawdziwą Dziewczynę, za duże na Prawdziwego Chłopaka. Boki zrywać”.
Miles to szesnastolatek, który niedawno zdecydował się na coming out, natomiast niestety nie każdy to przyjął pozytywnie. Postanawia odzyskać swojego byłego chłopaka, który jest kapitanem drużyny koszykarskiej i nie akceptuje jego tożsamości płciowej. Ponadto ma zamiar pokonać w konkursie muzycznym swojego odwiecznego wroga i rywala. Czy jego postanowienia się spełnią? A może wcale nie chodziło o nie?
Nasz główny bohater naprawdę musiał się mierzyć z poczuciem inności, jak również brakiem akceptacji ze strony społeczeństwa. A najważniejsze jest to, że od samego początku zadowalał innych, zamiast pomyśleć o sobie i zastanowić się czego naprawdę chce. Bycie trans kobietą nie jest wcale proste, tym bardziej kiedy jest się nastolatkiem, bo w trakcie lektury wielokrotnie widziałam na własne oczy kiedy ono borykało się z hejtem, mam tutaj akurat na myśli treści w internecie, rasizmem i transfobią...
„Jesteś tylko brzydką laską”.
Nigdy do końca to historia przedstawiająca losy nastolatków, którzy są w społeczności LGBTQIA i muszą przejść długą drogę, do tego, żeby poznać i zaakceptować samego siebie, zwłaszcza Miles...
„– Czy widzisz we mnie chłopaka?

– Milesie – mówi Eric. – Widzę w tobie wszystko, co mi powiesz i kim chcesz być”.
Na początku zaciekawiła mnie ta pozycja, im dalej wchodziłam w tę książkę, to miałam wrażenie, że akcja bardzo zwalniała i nieszczególnie mnie poruszyła i wyciągnęła, że nie mogłam się oderwać, wręcz przeciwnie. Jeśli chodzi o wszystkie emocje i uczucia towarzyszące mi w trakcie lektury, to powiem wam szczerze, że nie przeżywałam jej aż tak bardzo i niestety nie trafi do moich ulubieńców, a szkoda, bo myślałam, że to będzie świetna młodzieżówka z tęczową reprezentacją, jednak przyznaję, że trochę się przejechałam.
                         Debiut Edwarda Underhilla osobiście nie uważam za do końca udany. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miała okazję przeczytać więcej książek.




Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Prószyński i S-ka. 

Komentarze

Popularne posty