Bierek - Marcin Szczygielski Recenzja 

Autor: Marcin Szczygielski
Tytuł: Bierek 
Cykl: Kroniki Nierówności (tom 1)
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Latarnik
Data wydania: 2007.01.01
Ilość stron: 289
Ocena: 1/10













                            Opis:

Brawurowo opowiedziana historia dwojga ludzi, których pozornie nie łączy nic poza wzajemną nienawiścią. Paweł, typowy wielkomiejski gej, i Anna, przedstawicielka moherowych beretów, choć mieszkają w jednej kamienicy, tkwią w swoich własnych światach. Żadne z nich nie jest zdolne do zaakceptowania stylu życia drugiej strony. Eskalacja ich konfliktu nieuchronnie musi doprowadzić do dramatycznej konfrontacji...

Dosadne opisy, bezkompromisowa satyra i niespodziewana delikatność rodem z filmu "Amelia" sprawiają, że "Berek" to lektura, od której nie sposób się oderwać.


















                                     Brawurowo historia dwojga ludzi, którzy darzą się wzajemną nienawiścią i w dodatku, od której nie można się oderwać? Nie wydaję mi się...
              Anna i Paweł mieszkają w jednej kamienicy. Każde z nich ma swoje życie, natomiast żadne z nich nie jest w stanie uszanować drugiej osoby. Powiem wam szczerze, że historia od samego początku nie przypadła mi do gustu. Oczywiście czytałam dalej, bo byłam zainteresowana tą książką. Właściwie nie wiem, sama, czego się po niej spodziewałam i oczekiwałam. Bohaterowie zachowują się... nie wiem, jak mam to ująć, po prostu nie byli zbyt mądrzy, a ich wymiany zdań chwilami mnie rozbawiły, chociaż tak naprawdę, według mnie były mało inteligentne...
„– Pan Bóg nie­ry­chli­wy, ale spra­wie­dli­wy – mó­wię wol­no z krzy­wym uśmie­chem.

– Co?

– Ano to – wska­zu­ję na nie­go pal­cem. – No­sił wilk razy kil­ka, po­nie­śli i wil­ka.

– Co pani pier­do­li? – pyta. – Cho­dzą­cą księ­gę przy­słów pani od­sta­wia? Mię­dzy­na­ro­do­wy dzień lu­do­wych mą­dro­ści? Chy­ba się pani na­żar­ła sfer­men­to­wa­ne­go opłat­ka.

– Ty gno­ju! – sy­czę.

Sie­niaw­ski robi kół­ko na czo­le i wy­wra­ca ocza­mi.

– Oto jest Cia­ło Boże – de­kla­mu­je pi­skli­wym gło­sem.

– Jedz­cie i pij­cie! Do wy­pę­ku!

– Ty dia­bel­skie na­sie­nie! – krzy­czę. – Mam na­dzie­ję, że cię ten adi­das szyb­ko za­ła­twi.

– Co? – otwie­ra sze­ro­ko usta ze zdzi­wie­nia. – Co pani po­wie­dzia­ła?

– Ano to! – wy­krzy­ku­ję trium­fal­nie. – Co ty my­ślisz, że nie wiem? Wi­dać to po to­bie! Mam na­dzie­ję, że się nie­źle na­cier­pisz, za­nim cię szlag tra­fi! Tego ci ży­czę!

Sie­niaw­ski pod­cho­dzi bli­żej. Na bla­dych po­licz­kach wy­kwi­ta­ją mu czer­wo­ne plac­ki, z oczu lecą skry.

– Le­piej uwa­żaj, sta­ra kur­wo – mówi wresz­cie wol­no”.
Berek nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, no może oprócz kilku momentów. Cała ta intensywna heca nie była w żadnym stopniu fascynująca.





Dziękuję za egzemplarz Instytutowi Wydawniczemu Latarnik. 

Komentarze

Popularne posty