Ander i Santi tu byli - Jonny Garza Villa Recenzja 


Autor: Jonny Garza Villa
Tytuł: Ander i Santi tu byli
Oryginalny tytuł: Ander and Santi Were Here
Wydawnictwo: Young
Data wydania: 2024.06.12
Ilość stron: 384
Ocena: 6/10
















                               Opis:

Znaleźć dom. Zakochać się. Zawalczyć o przynależność.

Jedynym domem, jaki zna Ander Martínez, jest dzielnica Santos Vista w San Antonio. Na jej ulicach rozbrzmiewa mieszanka języka hiszpańskiego i angielskiego, a w restauracjach rozchodzi się apetyczny zapach pan dulce. Ander od zawsze czerpie natchnienie do malowania swoich murali z rodzinnego miasta. Ma jednak niebawem zostawić je za sobą i rozpocząć studia na akademii sztuk pięknych w Chicago. Wizja nowego życia wydaje się nu jednocześnie kusząca i przerażająca.

Kiedy rodzice „zwalniają” Ander ze swojej taquerii – co ma stanowić motywację do poświęcenia większej ilości czasu sztuce – posadę przyjmuje Santi López Alvarado. Ander czuje natychmiastową fascynację nowym kelnerem i zaczyna szukać okazji do spędzania z nim czasu. Rozwijające się między nimi uczucie sprawia, że pochodzący spoza USA Santi po raz pierwszy w życiu zaczyna czuć się w tym kraju jak w domu.

Jest jednak nielegalnym imigrantem i gdy na jego trop wpadają śledczy, poczucie bycia u siebie szybko staje się odległym wspomnieniem. Czy miłość ma szansę przetrwać w starciu z okrutną rzeczywistością?


















           " — Bueno. Byleby nie chodził tam sam, dopóki te demonios wciąż się tam kręcą. Idź. My sobie tu poradzimy."
Dzielnica Santos Vista w San Antonio jest jednym domem, jaki zna Ander. Kocha malować murale i nie może się doczekać, kiedy rozpocznie studia na akademii sztuk pięknych w Chicago. Kiedy rodzice zwalniają je ze swojej restauracji, po to, żeby je zmotywować do większego poświęcenia się sztuce, posadę przyjmuje Santi. Zaczynają ze sobą spędzać coraz więcej czasu, a Santi po raz pierwszy zaczyna czuć się w USA jak w domu. Czy ich relacja ma szansę przerwać mimo trudnej i okrutnej rzeczywistości?
                       "Na górze widnieje napis "Ander i Santi tu''. Ogromny, jasny i wyrazisty. Chcemy, aby świat wiedział, że daliśmy z siebie wszystko. To też się liczy. Że tu kochaliśmy i nikt ani nic, niczyja nienawiść, nie jest w stanie tego wymazać"
Naprawdę dobrze mi się czytało tę historię. Oprócz romansu porusza również ważny wątek, mianowicie nielegalnej emigracji. Treść i zawarte w niej wątki według mnie zostały dobrze rozpisane, jednak nie było tak, że się działam, jak na szpilkach ni mogąc się doczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Ta książka wywołała we mnie uczucia takie jak: smutek, radość i ból, ale nie na tyle ile oczekiwałam. Bardzo polubiłam Ander i Santiego natomiast nie potrafiłam się z nimi zżyć, jak się na to nastawiłam. Mam wrażenie, że nie będę o niej długo rozmyślać albo nawet wcale. 
           "Ander i Santi tu byli" nie wywołała we mnie takich odczuć, jakich sądziłam. To jest dopiero moja druga przeczytana książka z reprezentacją LGBTQ+ w miesiącu dumy. Oczywiście, będę sięgać po więcej tytułów z reprezentacją LGBTQ+. A co wy teraz czytacie? Jakieś polecajki?




Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Young.

Komentarze

Popularne posty